Bardzo lubię
chodzić do Wiktorii, bo w szkole stara się być grzeczna, ale w domu to istny „wariat”.
Po zjedzeniu obiadu wpadliśmy do jej pokoju i zaczęliśmy skakać z łóżka na
podłogę, z podłogi na łóżko. Obijaliśmy się o ściany nagle coś zaczęło na nas
krzyczeć. Na początku myśleliśmy, że to rodzice Wiktorii, ale nie, to były podłoga,
łóżko, ściany, dywan. „O co wam chodzi?” – zapytaliśmy. A one po prostu
chciały, żeby ktoś poświęcił im trochę czasu. Zaczęliśmy rozmawiać. Przedmioty
z Wiktorii pokoju zaczęły opowiadać różne śmieszne historie. Przerwy były tylko
na jedzenie, odrabianie lekcji, mycie. Ciągle słuchaliśmy i słuchaliśmy, aż
usnęliśmy. Moim zdaniem przedmioty z Wiktorii pokoju chciały jej przekazać,
żeby nie była taką bałaganiarą. Czy się domyśliła sprawdzę przy następnych
odwiedzinach.
Wiktoria K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz